W 1973 roku muzyczny świat ujrzał nowe, instrumentalne oblicze rocka. Dziewiętnastoletni Mike Oldfield zagrał „Dzwony rurowe”. Rozbrzmiały one tak głośno, że ich echo słyszymy do dziś. Spośród ponad 40 milionów płyt sprzedanych przez tego brytyjskiego multiinstrumentalistę, aż połowa przypada na jego debiutancki album.
W 1970 roku siedemnastoletni Oldfield rozpoczął szkicowanie swojej pierwszej kompozycji. Muzyk zaszył się gdzieś w Londynie i na zwyczajnym magnetofonie nagrał prawie półgodzinną wersję demo. Zatytułował ją „Opus One”. Dziś muzyczny świat zna ją jako „Tubular Bells Part One”. Potem długo błąkał się z tym demo po gabinetach szefów rozmaitych wytwórni płytowych. Ci odsyłali Mike'a z niczym. W końcu trafił na Richarda Bransona. Branson zgodził się pomóc młodemu muzykowi urzeczywistnić jego marzenia. Mike dostał do swej dyspozycji studio oraz fachowców od dźwięku. Od jesieni 1972 do wiosny 1973 roku pracował bez wytchnienia nagrywając ścieżkę za ścieżką, stosując setki nakładek, własnoręcznie grając na prawie 30 instrumentach. Na płytę złożyło się około tysiąca ścieżek. Branson szybko założył własną wytwórnię płytową Virgin Records. „Tubular Bells”, ukazała się 25 maja 1973 roku pod numerem katalogowym V2001 (numer wziął się z miłości Oldfielda do „2001 - Odysei Kosmicznej” Stanleya Kubricka). Wytrwałość się opłaciła - album został bardzo dobrze przyjęty przez słuchaczy. Spędził pięć lat na liście przebojów, sporo z tego okresu na jej czele. Płyta jest anielska i diabelska zarazem. Subtelna i chropowata, kojąca i wyzwalająca gniew. Jest jednak niesłychanie przemyślana. Płyta, to nie do końca łatwy w odbiorze materiał. Wymaga uważnego poznania i dużej otwartości muzycznej.
Legendarny krążek zawiera dwuczęściową suitę. Na początek słyszymy synkopowane dźwięki fortepianu, które tworzą klasyczny już dziś motyw. Najsłynniejszy w twórczości Oldfielda. A dalej, czego tam nie słyszymy: brzmienie dzwonków, linia basu, delikatny motyw fletu, gitary i... pierwsza kulminacja z uderzeniem dzwonu. Wszystko otacza mistyczna, nieco tajemnicza atmosfera. Tło budują dzwonki chromatyczne lub fortepian. Brzmienie zmienia się raz po raz. Raz zdecydowanie rockowe. Mocna partia basu. Za chwilkę muzykę tworzą delikatne, akustyczne gitarowe pasaże. Znowu kulminacja. Piękne, mandolinowe tremola i śliczne solo akustycznej gitary.
Wtrącone partie męskiego chóru. Kolejne uderzenie dzwonów rurowych, i... cisza. Jeszcze krótka gitarowa impresja, a tuż po niej rytmiczny bas. I rozbudowany finał części pierwszej. Mistrz Ceremonii najpierw prezentuje instrumenty byśmy mogli na końcu usłyszeć dzwony rurowe. Ten kawałek zawsze mnie pozytywnie nakręca. W drugiej części Oldfield serwuje słuchaczowi odpoczynek. Sporo partii akustycznych. Za chwilę wejście chóru, tym razem żeńskiego, przerwane przez bicie w kotły i gitary imitujące dudy. I najbardziej charakterystyczny motyw na płycie: ryczenie jak jaskiniowiec, na fortepianowym tle z gitarowymi wstawkami. Wkrótce potem zaczyna się delikatny, liryczny fragment. Organy Hammonda i delikatne zawodzenie gitar. Na zakończenie, jakby dla przypomnienia folkowych korzeni artysty pojawia irlandzka melodia w aranżacji Oldfielda.
„Dzwony rurowe” wstrząsnęły rynkiem muzycznym. Dotychczas nikt nie grał rocka w taki sposób. To pierwszy utwór w historii muzyki rockowej, gdzie jako główny instrument figurują dzwony. Albumu tego nie da się właściwie porównać z żadnym innym. Wielu krytyków porównuje je do „Bolera” Ravela. Zadziwia bogactwo brzmienia przy wykorzystaniu stosunkowo prostego instrumentarium i braku studyjnych sztuczek. Oldfield zaprezentował wiele świetnych pomysłów, nie tylko aranżacyjnych, ale także brzmieniowych. Doceniła to publiczność oraz krytycy. Artystę okrzyknięto geniuszem, „człowiekiem-orkiestrą”, „Muzykiem Roku”.
Można śmiało stwierdzić, że Oldfield mógłby nie nagrać już niczego więcej - a pamiętano by o nim do dziś. Warto zapamiętać, ze William Friedkin użył fragmentu „Tubular Bells” w słynnym „Egzorcyście”. Natomiast Branson genialnie wyczuł sprawę i bezwzględnie kazał mu wydać „Tubular Bells” jako pierwszą pozycję w katalogu Virgin. Album „Tubular Bells”, rozszedł się w nakładzie 5 mln egzemplarzy, zaś wytwórnia zarobiła ponad milion funtów. Głównie dzięki Oldfieldowi firma stała się na przestrzeni lat jednym z największych koncernów na świecie.
Dwadzieścia lat później...
Kiedy rozległy się plotki, że Oldfield pracuje nad nową wersją „Dzwonów Rurowych”, podniosły się głosy, że artysta szykuje sobie muzyczny pogrzeb. Artysta nosił jednak w sobie już od jakiegoś czasu ten pomysł i doskonale wiedział, co chce zrobić. W dwudziestolecie swego debiutu przedstawił nową wersję „Dzwonów”, tym razem zrobioną przy użyciu najnowocześniejszej techniki. W porównaniu do „Tubular Bells 2” pierwsza wersja „Tubular Bells” sprawia miejscami wrażenie utworu niedopracowanego. Sam Mike stwierdził: Prawda jest taka, że nigdy nie byłem całkowicie usatysfakcjonowany rezultatem, ani ogólnym brzmieniem, ani wykonaniem. Zawsze myślałem, że płyta mogłaby być o wiele lepsza. Jak zatem brzmi ta, lepsza wersja?
Jak przed laty zaczyna fortepian. W „Sentinel” pojawia się słynny, nieco odświeżony temat. W nim charakterystyczna łkająca gitara i fortepianowe frazy. „Dark Star” z niesamowitymi solówkami i komputerowymi wstawkami. Nastrojowe „Clear Light”. „Blue Saloon” to esencja tego, co potrafi Oldfield. „Sunjammer”, solidna porcja rockowego grania. W nim kapitalne unisono gitary akustycznej i elektrycznej. „Red Dawn” - nowa, dłuższa wersja hiszpańskiej impresji. I „The Bell”. Tym razem Mistrz Ceremonii ponownie kontroluje przebieg całości, tylko instrumentarium się trochę zmieniło. Znalazło się miejsce dla cyfrowego procesora dźwięku, cóż technika nie spała.
Na koniec słyszymy dźwięki dzwonów i chór. „Weightless”, to rozwinięcie pierwszego wątku drugiej części „Dzwonów”, które urosło do sześciu minut. „The Great Plain” i „Sunset Door” to wariacje starych tematów. „Tatoo” jest dużo lepsze od kawałka sprzed lat. Wówczas prawdziwych dudziarzy zastąpił Mike ze swoją gitarą. „Altered State” przynosi chrząkania, pomruki i wrzaski, tym razem wzbogacone o kobiecy wokal. Jeszcze „Maya Gold” z delikatną partią gitary i na zakończenie „Moonshine”, gdzie Oldfield popisuje się grą na banjo.
Artysta podszedł do tego albumu z sercem. Nie tylko patrzy sentymentalnie za siebie, ale i nie zawahał się patrzeć w przyszłość. Znów słuchanie „Dzwonów Rurowych” stało się modne. Legenda „Tubular Bells” w tym, czy innym wydaniu jest godna uwagi i poznania. Na zawsze zapisała swoje nutki w historii muzyki rockowej. Nadal brzmi ona w sercach starszych słuchaczy i fajnie, że trafia do kolejnych pokoleń słuchaczy. Mnie natomiast ogarnęła taka refleksja, że to „coś” co stanowi o sile „Dzwonów rurowych” pozostało jednak na pierwszej płycie. Mike jest mi szczególnie bliski, jego kolejne płyty były do siebie podobne, ale fajnie było wędrować z jego muzyką.
„Tubular Bells” - Mike Oldfield, 1973
1. Tubular Bells part 1 (25:00), 2. Tubular Bells part 2 (23:50).
Mike Oldfield - organy Farfisa, organy Lowrey, gitara akustyczna, gitara elektryczna, gitara basowa, kontrabas, mandolina, dudy, instrumenty perkusyjne, fortepian, dzwonki, organy Hammonda, dzwony rurowe; Sally Oldfield – śpiew; Lindsay L. Cooper – kontrabas; Steve Broughton – perkusja; Mundy Ellis – śpiew; Jon Field – flet; Manor Choir – chór; Nasal Choir – chór; Viv Stanshall - mistrz ceremonii.
„Tubular Bells II” - Mike Oldfield, 1992
1. Sentinel (8:07); 2. Dark Star (2:16); 3. Clear Light (5:48); 4. Blue Saloon (4:43); 5. SunJammer (4:06); 6. Red Dawn (1:49); 7. The Bell (6:57); 8. Weightless (5:43); 9. The Great Plain (4:47); 10. Sunset Door (2:23); 11. Tattoo (4:15); 12. Altered State (5:17); 13. Maya Gold (4:01); 14. Moonshine (1:41).
Mike Oldfield - gitara akustyczna, gitara 12-strunowa; gitara elektryczna, gitara basowa, gitara Flamenco, kontrabas, mandolina, banjo, Grand piano, organy Hammonda, syntetyzery, dudy, instrumenty perkusyjne, dzwonki, dzwony rurowe, śpiew; John Robinson - perkusja; Sally Bradshaw - śpiew; Susannah Melvoin, Edie Lehman - śpiew; P.D. Scots Pipe Band; Celtic Bevy Band; John Cleese - mistrz ceremonii.
Ryszard Stochła / 30minut
Koncert Henry No Hurry
Kamienna Góra – Centrum Kultury (ul. T. Kościuszki 4)
Niedziela, 19 maja 2024, godz. 19:00
Wstęp wolny!
czytaj więcejW tym roku wyjątkowy Festiwal Piosenki Przedszkolnej. Oddajemy scenę najmłodszym artystom po raz 50-ty. Jest to najstarszy Festiwal tego typu w Polsce. Fakt ten sprawia, że będzie on wyjątkowy i bardzo uroczysty. Tegoroczną edycję Festiwalu Piosenki Przedszkolnej zaplanowano na 11 maja 2024r., godzina 11.oo, w Centrum Nauki, Kultury i Sztuki w Wałbrzychu, oddział na Piaskowej Górze przy ul. Broniewskiego 65a.
czytaj więcejWałbrzych stawia na świetną zabawę w czasie 32. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. 28 stycznia w Starej Kopalni zaplanowano koncerty, pokazy, dmuchańce, zajęcia i atrakcje dla najmłodszych i oczywiście licytacje. Finał rozpocznie się o piętnastej i zakończy o dwudziestej symbolicznym światełkiem do nieba. Na ulicach miasta będzie kwestowało 260 wolontariuszy.
czytaj więcejPo raz pierwszy częścią Festiwalu Tradycji Górniczych Barbórka w Wałbrzychu była BASSbórka, czyli klubowa impreza zorganizowana w Sztygarówce na terenie Starej Kopalni. To był udany debiut, a dodatkowo wydarzenie, którego uczestnicy ruszyli z pomocą Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt w Wałbrzychu. W czasie wydarzenia na naszej scenie pojawiło się kilku znanych i cenionych lokalnych didżejów. Uczestnicy nie tylko się bawili, ale także pomagali. W czasie imprezy zorganizowaliśmy zbiórkę na rzecz Schroniska. Zbieraliśmy suchą i mokrą karmę oraz koce dla psów i kotów. Pojawiły się także dwie puszki na datki (udało się zebrać ponad 10tys. złotych).
czytaj więcejW sobotę 2 grudnia przejmujemy jeden z wieczorów Festiwalu Tradycji Górniczych Barbórka i robimy w Starej Kopalni, a dokładnie w Sztygarówce - BASSBÓRKĘ! To będzie pierwsza impreza z muzyką elektroniczną w tym budynku.
Start: 21:00 / Koniec 2:00. Liczba miejsc ograniczona.